[AT/IT] Rote Wand / Croda Rossa (2818m) 📷
Dziś wracamy na parking poznany trzy poranki temu. Plan jest konkretny bo to ostatni dzień wyjazdu i w moim przypadku raczej całego sezonu. A cel to Rote Wand / Croda Rossa.
Dziś wracamy na parking poznany trzy poranki temu. Plan jest konkretny bo to ostatni dzień wyjazdu i w moim przypadku raczej całego sezonu. A cel to Rote Wand / Croda Rossa.
Wczorajsze prognozy na dziś były takie, że pogoda ma konkretnie klęknąć. Znów więc pojawia się zagwozdka co wygrać na cel by coś było widać? Riseczowi dostępnych opcji poświęcam większą część wieczora.
Zmiana doliny, trochę powrót do starej piaskownicy, ale tym razem w inny jej narożnik i z innymi “zabawkami”. Szczytem w który celowaliśmy rano Gridenkarköpfe nie był, ale jak to na turach bywa, czasem cel trzeba dobierać dynamicznie 😉
Coś prostego i niedużego w dolinie w której mnie jeszcze nie było? Coś w sam raz po długiej trasie i krótkim spaniu na miejscu? Glockhauser wydaje się być takim celem.
Kolejna tura “po sąsiedzku” w stosunku do ubiegłorocznych wojaży. Tym razem z Maćkiem jesteśmy o dolinkę na wschód w stosunku do Rotfleck Scharte na którą próbowaliśmy ubiegłej zimy wejść z Michałem.
W tej części Ahrntal również jeszcze mnie nie było i trzeba było coś z tym faktem zrobić : ) Plany były ambitne bo obejmowały jeżeli nie sam Vordere Hornspitze to przynajmniej okolicę podszczytową. Przyszło je zmienić. DWUKROTNIE 🙂
Poranek po nocy w Taufers jest dość dołujący: pada. A nawet leje. I jest +12 °C. Po śniadaniu w naprawdę depresyjnych nastrojach zwijamy się i jedziemy wyżej, by sprawdzić. czy może jednak da się podziałać?
Planem A na dziś miał być Schütttalkopf (2773 m). Jednak stan śniegu na południowych zboczach (czytaj: śniegu na pierwszych 5oo m pionu i 4 km podejścia doliną niet) sprawił, że szybko zaczynamy się rozglądać za jakąś alternatywą w okolicy.
O tym czy wyjazd zaczynamy od Navistal czy Schmirn w sumie to decydujemy z Michałem rano. W Navistal byłem już kilka razy (co nie znaczy, że nie chciałbym tam wrócić) natomiast Schmirn to nowa dla mnie dolinka. Dla Michał obie nowe, więc pada na Schmirn.
Taka tura pocieszenia na ostatni dzień wyjazdu. Pocieszenia bo nie przyjechałem to na sztruksy tylko na łażenie, więc samotnie sprawdziłem sobie jak wygląda końcówka zjazdu z Hoher Riffler (3231 m). A wygląda tak jak powyżej.