Przełęcz to ewidentny punkt zwrotny, o ile od liku dni było dookoła dość sucho to po drugiej stronie jest jakby … jeszcze bardziej sucho. Tak nawet rozmawiam o tym z Myszką o tym by na kolejny większy wyjazd nie pojechać w jakieś bardziej zielone rejony.
Yaho. Prawie debiut. Na pewno debiut na rzece, bo na wodzie zwodowaliśmy go na okolicznym “stawie”. Pierwszy raz pod prąd, pierwszy raz z prądem i pierwsza kabina. Straty były ale minimalne na szczęście. Pierwsza krew można powiedzieć 😉
Tak się złożyło, że nasze człapanie zakończyło się w jakiejś wiosce – dobrze po zmroku i w pierwszym hoteliku na jaki trafiliśmy, na dłuższe poszukiwania nie było ani ochoty ani siły. Rano okazało się, że jesteśmy w Khudi – czyli dokładnie tam gdzie mieliśmy dotrzeć.
Szok kulturowy to najdelikatniejsze określenie na to co nas dopadło po opuszczeniu taksówki jaką wzięliśmy na lotnisku w Delhi. Określenie, że to jak dostać “z liścia” w twarz będzie bliższe odczuciom. To coś naprawdę mocnego : )
Hmmm, będę się chwalić ; ) Z wyjazdu na Stolpichowe lodospady urodziło się coś więcej niż niedawny wpis na blogu. Po szczegóły odsyłam do tegorocznego marcowego numeru GÓR 😉
Kilka(naście) migawek z tegorocznego obozu zimowego KW Warszawa w Dolinie Kieżmarskiej.
Na początek krótka fotorelacja z wypadu w czeskie lody. Trochę stukania w klawiaturę na końcu ; )
Miłośników czytania zapraszam na blog Michała Wiśniewskiego i na Wspinanie.pl : ] U mnie tylko zdjęcia ; )