[CZ] Rokytnice
Kronikarski wpis : ) Rokytnice tym razem przede wszystkim były okazją by sprawdzić formę po choróbsku jakie mnie dopadło po ostatnim wyjeździe. Formę, która jest mi potrzebna już na najbliższym weekendzie i kilku dniach po nim.
Kronikarski wpis : ) Rokytnice tym razem przede wszystkim były okazją by sprawdzić formę po choróbsku jakie mnie dopadło po ostatnim wyjeździe. Formę, która jest mi potrzebna już na najbliższym weekendzie i kilku dniach po nim.
Wet, wet, wet : D To tak jak by ktoś pytał jak w trzech słowach podsumować ten rejon i zastane warunki. Miejscówka ma dwa zdecydowane plusy: nic z góry nie wyjedzie i jest położona o tylko pięć minut dreptania od parkingu.
Tym razem trochę za długo odsypiamy nocną trasę z PL i z “ambitnych” sobotnich planów załojenia z Łukaszem Epoki Lodowcowej i Kameleona, wychodzi tylko pierwsza połowa – znaczy Eiszeit.
Na koniec wypadu dwa zdjęcia z jednej z łatwiejszych propozycji doliny Vallunga / Langental: Eisklettergarten Piciadoides. Lodospad dosłownie na końcu doliny. W sumie fajna propozycja na rozwspinanie trafia się nam na koniec wypadu : )
Jeszcze większa wyrypa na podejściu, jeszcze mocniejsza cyfra niż wczoraj i po tym jak dochodzę do stanowiska mój jeszcze większy szacun dla Łukasza za poprowadzenie “Ośmiornicy” : )
Inauguracja sezonu dziabkowego w tym roku wypadła dość mocno (dla mnie chyba nawet zbyt mocno – nie nie latałem :D) bo w Vallunga (zwanej też Langental) – dolinie w której królują masywne podejścia i naprawdę mocna cyfra. Zaczyna się niewinnie: